niedziela, 19 lutego 2012

Rozdział X

X



            Kiedy skończyliśmy, Hazza i ja spojrzeliśmy na siebie. Zupełnie nie wiedziałam jak zareagować. Uśmiechnął się do mnie. Odwzajemniłam to, choć nie jestem pewna, czy powinnam. Miałam okropny mętlik w głowie.
-To co? Idziemy do domu?- zapytał. Pokiwałam głową na <tak>. Szliśmy w milczeniu. Było już zupełnie ciemno, deszcz powoli przestawał padać. Od czasu do czasu zerkałam niepostrzeżenie na Harolda, wyglądał zupełnie zwyczajnie, jak się dokładnie przyjrzeć można było dostrzec szczęście. I to właśnie mnie przeraziło. Nigdy nie chciałam mu się podobać. Moje serduszko było już zajęte dla kogoś innego. Na pewno nie umiałabym żyć z myślą, że go zraniłam. Kiedy tak rozmyślałam Harry objął mnie jedną ręką na chwilę i dał znak, że już jesteśmy w domu. Uśmiechnęłam się do niego i z wielką ulgą otworzyłam drzwi. Po czym poszłam na górę do swojego pokoju. Wzięłam gorącą kąpiel i przebrałam się w ciepłe ubrania. Miałam zamiar spędzić ten wieczór w łóżku czytając książkę, ale usłyszałam głosy chłopaków, więc pobiegłam się z nimi przywitać.
-No nareszcie!- wpadłam do kuchni i przytuliłam każdego z nich.-Gdzie Paweł?- spytałam zdezorientowana.
-Na randce- powiedział Liam i mrugnął jednym okiem.
-Aha- odparła zniesmaczona- Jak zakupy? Udały się?
-Gdyby nie to, że przez Louisa wchodziliśmy do tych samych sklepów po piętnaście razy to by było super- stwierdził z sarkazmem Niall.
-No co lubię zakupy-odparł Louis lekko naburmuszony.
-Ja też- uśmiechnęłam się i przybiłam z nim żółwika.
-A wy co robiliście przez cały dzień?- zapytał Liam.
-Yyy… my nic takiego, oglądaliśmy praktycznie cały czas telewizję. Co nie Haroldzie?-spojrzałam na niego wymownym wzrokiem
 -No tak, akurat dziś był maraton z Housem- skłamał z wielką łatwością, przy czym posłał mi spojrzenie, które mówiło : „myślałem, że jesteś inna”. Było mi bardzo głupio, ale nie chciałam, żeby chłopaki się dowiedzieli, a już zwłaszcza Liam.
-To co jemy? Może naleśniki?- spytał Niall.
-Może być -stwierdziłam zgodnie z Zaynem.
-Ja nie jestem głodny, będę na górze jakby, ktoś coś chciał.- gdy wymawiał trzy ostatnie słowa spojrzał się na mnie, a ja się odruchowo odwróciłam. Razem z Niellem zrobiliśmy naleśniki i wyłożyliśmy je na stół. Po trzydziestu minutach nie było już po nich śladu. Gadaliśmy i wygłupialiśmy się jeszcze przez chwilę.
-Było świetnie i w ogóle, ale jestem padnięty i idę spać- stwierdził Zayn, a Louis i Niall się z nim zgodzili.
-Ok. Ja jeszcze zostanę i pozmywam, bo jak wujek zobaczy ten bałagan to mnie zabije- powiedziałam.
-Pomogę ci- stwierdził Liam. Nic nie powiedział tylko uśmiechnęłam się i pokiwałam głową. Podczas zmywania naczyń opowiadaliśmy sobie o wszystkim i o niczym.
-Jak ci się układa z Danielle- spytałam ni stąd ni zowąd.
-Nijak. Od tamtego momentu nie rozmawialiśmy. Dzwoniłem do niej, ale nie odbiera.
-Wszystko będzie dobrze- powiedział, choć tak naprawdę miałam nadzieję, ze jednak nie będzie.
-Może i masz rację, ale nawet gdyby nam się ułożyło to nie patrzył bym na nią tak samo jak kiedyś. Gdy skończyliśmy zmywać naczynia przetarłam lekko wilgotną szmatką marmurowe blaty, Liam zgasił światło do kuchni i udaliśmy się na górę.
-Mogłabyś przyjść do mnie do pokoju na chwilę.- zapytał
-Mogłabym- odparłam z uśmiechem. Gdy weszliśmy do jego pokoju, usiadłam na jego łóżku, a on podszedł do biurka i wyciągnął z niego małe beżowe pudełeczko. Po czym dał mi je.
-To dla ciebie. Zobaczyłem to dziś w galerii i od razu pomyślałem o tobie.
-Wow. To miłe- otwierałam to powoli tak jak bym się spodziewała pierścionka zaręczynowego, ale moim oczom ukazał się piękny długi naszyjnik z napisem   „BestFriendsForever”.- To jest piękne, naprawdę. Nie musiałeś. Bardzo ci dziękuję.
-Musiałem, bo pomogłaś mi z Danielle, gdyby nie ty to ciągle był bym przygnębiony.
-Zawsze chciałam dostać taki naszyjnik-w tym momencie Liam usiadł koło mnie i wziął go do ręki po czym odwrócił go na drugą stronę, gdzie było napisane „your Liam”. Gdy to zobaczyłam uśmiechnęłam się jeszcze bardziej.
-Jej… to jest… naprawdę wspaniałe, jeszcze raz naprawdę bardzo ci dziękuję- powiedziałam, a Liam mnie przytulił. Ta część właśnie podobała mi się najbardziej. Spojrzałam na zegarek było już po dwudziestej drugiej, więc pożegnałam się z chłopakiem i poszłam do swojego pokoju. Gdy wreszcie byłam u siebie padłam na łóżko cała w skowronkach. To były najlepsze chwile w moim życiu. Poczułam ogromne zmęczenie, więc poszłam przebrać się w piżamę, zostawiając prezent na łóżku. Kiedy wychodziłam z łazienki spostrzegłam Harrego leżącego na moim łóżku bawiącego się prezentem od Liama.
-Cześć Harry. Co tu robisz?
-„BestFriendsForever” i „your Liam”, a więc dlatego tak długo u niego siedziałaś. Chce pogadać.
-Harry proszę, możemy jutro?
-Dlaczego wstydzisz się powiedzieć chłopakom o tym, co było w parku. Wstydzisz się mnie, czy może chodzi o Liama?- zatkało mnie, bo właśnie stało się to czego obawiałam się najbardziej.
-Nie chodzi o ciebie, a już na pewno nie o Liama- choć w sumie to właśnie o to chodziło, ale przecież mu tego nie powiem- Ja po prostu nie chce mówić o tym, co było w parku, bo zazwyczaj nie całuję się z chłopakami do, których nic nie czuję- nie mogłam spojrzeć Haroldowi w oczy. Było mi wstyd. Ta cisza, która była w ogóle niczego nie ułatwiała.
-Nic do mnie …. Chwila to dlaczego dawałaś mi znaki?
-Jakie znaki? Nic ci nie dawałam.
-Jak nie, pocieszałaś mnie, mówiłaś mi o moich zaletach i odwzajemniłaś pocałunek.
-Pocieszałam cię i mówiłam ci o twoich zaletach, bo jesteś moim przyjacielem i miałeś złamane serce i wcale go nie odwzajemniłam tylko mnie po prostu zatkało. Nie wiedziałam jak mam się zachować. Nie chciałam cię ranić.
-Cóż nie wyszło ci- powiedział po czym wyszedł- A i o przyjaźni między nami możesz zapomnieć- dodał na odchodne. Świetnie mogłam pójść spać dzisiaj  naprawdę szczęśliwa, ale jak zwykle mi nie wyszło. Zasnęłam ze łzami w oczach, co ostatnio zdawało mi się co raz częściej.

            Rano obudziłam się z zapuchniętymi oczami, gdy spojrzałam na zegarek była za dwadzieścia siódma. Nie byłam o dziwo zbytnio śpiąca, dlatego zwlekłam się z łóżka. Zrobiłam poranną toaletę i zeszłam w okropnym nastroju na dół. Miałam dwa duże powody do tego by być zła. Po pierwsze Harry, po drugie jutro szkoła. Nic tylko strzelić sobie kulkę łeb. Jedyne co mnie od tego powstrzymywało to  Liam i jego prezent, który miałam zawieszony na szyi.
-Dobry- powiedziałam do wujka wchodząc do kuchni.
-Już nie śpisz?-zapytał
-Jak widać na załączonym obrazku już nie śpię.
- Dlaczego masz taki zły humor? Spytał z troską
-Dlatego, że jutro szkoła i do tego pokłóciłam się z Harrym
-O co?
-Taka tam głupota, ale nie odzywa się do mnie- skłamałam w pierwszej części. Zabawne za nim tu przyjechałam na samą myśl o kłamstwie robiłam się czerwona, a teraz kłamie automatycznie. Życie.
-Mogę z nim pogadać jak chcesz.
-Lepiej nie, to sprawa między nami.
-No nic, musisz sobie teraz jakoś poradzić po wyjeżdżam służbowo na dwa tygodnie do Francji.
-O matko znowu! Ciebie praktycznie nigdy nie ma w domu.!- wyżaliłam się
-Wiem malutka, ale taką mam pracę. Tu masz kartę kredytową, z nieograniczoną ilością środków na koncie, więc korzystaj – dał kawałek cennego plastiku, po czym wyszedł. A ja zrobiłam sobie zieloną herbatkę na uspokojenie. Siedziałam w kuchni sama do jedenastej, kiedy to usłyszałam jak ktoś idzie po schodach. Modliłam się w duchu, by nie był to Harry.
-Cześć- rzucił Louis  
-Hej Lou! Jak się spało?- zapytałam szczęśliwa, że chociaż raz Bób mnie wysłuchał.
-Dobrze. Gadałaś z Pawłem ?
-Tak.-odparłam sucho
-Czyli wiesz, że wyjechał. Chata wolna- zaśmiał się
-No niby tak, ale już trochę za nim tęsknie, ni bo tyle się nie widzieliśmy.- powiedziałam smutno. W tym momencie do kuchni wszedł zaspany Harry.
 -Witamy cię Haroldzie, co taki nie w humorze?- zapytał Louis z akcentem francuza.
_______________________________________________________________________
Mam nadzieję, że rozdział sie podoba.:)
Pozdrowienia dla wszystkich osób, które wchodzą regularnie na mój blog.
Dzięki wam jest już prawie 700 wejść . Dziękuję :)

  <3










2 komentarze: