IV
Gdy się obudziłam była jedenasta czterdzieści siedem.
Czyli wcześnie jak na mnie. Niestety ze snu nie wybudziłam się sama, zrobiłam
to melodia dochodząca z innego pokoju, jak się bardziej wsłuchałam to
zauważyłam, że jest to Lazy Song w wykonaniu Liama. Gdyby nie był taki słodki
zabiłabym go. Niestety byłam już zbyt pobudzona, by kontynuować spanie.
Poleżałam jeszcze pięć minut i wstałam. Po czym skierowałam się do łazienki, na
poranną toaletę. Gdy już doprowadziłam się do ładu, otworzyłam szafę i chciałam
się w coś ubrać. Zazwyczaj po domu chodzę w byle czym, czasami te ubrania są
brudne i śmierdzą, lecz tym razem nie mogłam założyć byle czego. Wiedziałam
też, że nie mogę się za bardzo wylansować, bo chłopaki pomyślą, że to dla nich.
W sumie to tak było, ale oni nie muszą wiedzieć wszystkiego. Więc zdecydowałam,
że założę grube beżowe leginsy do tego długą luźną białą bluzkę z świecącym
czerwonym napisem I love weekends. Tym razem rozpuściłam swoje długie
brązowe włosy. Nawet je trochę wyprostowałam, mimo iż były już wystarczająco
proste, ale zawsze dodawało to trochę blasku. Przejrzałam się jeszcze raz w
lustrze, stwierdzając, iż wyglądam tak na trzy z plusem wyszłam z dużym
uśmiechem z pokoju na korytarz, gdzie akurat stał Harry.
-Co taki zaspany?- spytałam
-Liam mnie obudził… znowu. Gdybym tak bardzo go nie kochał
zabił bym go- odpowiedział śmiejąc się.
-Witaj w klubie…znaczy- zrobiłam się cała czerwona- z tą
pierwszą częścią- dodałam szybko i
zeszłam na dół do kuchni, by nie musieć oglądać jego reakcji na to co
palnęłam. Przed wejściem do kuchni było lusterko przejrzałam się w nim w celu
sprawdzenia, czy bardzo jestem czerwona, na szczęście w ogóle nie byłam.
- Hej chłopaki- rzuciłam na powitanie.
- Jak ci się spało- zapytał Zayan. W tym momencie
spojrzałam na Liama.
- Jeśli chcesz się cieszyć jeszcze przez wiele lat swoją
gitarą to radzę ci: daruj sobie takie poranne grywanie- powiedziałam niby serio
-Popieram- powiedział Harry wchodzący do kuchni
-Czyżbyś mi groziła?- zapytał z uroczym uśmieszkiem Liam
-Ja nie grożę ludziom, bo to jest karalne, ja ich tylko
ostrzegam- zripostowałam
- No dobrze, może zastosuję się do twoich rad.
- Miejmy nadzieję. Dzwonił Paweł?
- Tak- powiedział Louise- pozdrawiał cię i was też. Kazał
ci powiedzieć, żebyś do końca tygodnia kupiła sobie książki do szkoły, bo
później już może nie być.
- O nie jeszcze tylko dwa tygodnie wolności- dodałam z
wielkim rozżaleniem
-Dla kogo dwa dla tego dwa- powiedział zaczepnie Naill
- Teraz to foch, nie odzywam się do ciebie- mówiąc to
wygięłam usta w uroczy dzióbek
-Właśnie planowałem wybrać się dzisiaj do księgarni więc
jeśli chcesz możesz pójść ze mną- zaproponował Lou.
-Ok. To o której idziemy?
-Planowałem teraz, więc zjedz i możemy iść.
- Właściwie to możemy iść, nie jestem głodna- powiedziałam
nalewając sobie soku z czarnej porzeczki.
-Jak można nie być głodnym?- pomyślał głośno Naill.
Zignorowałam go
-Jesteś pewna, bo mogę poczekać- zaproponował z troską
Louise
-Spoko nic mi nie będzie. Pójdę tylko po torbę.- gdy
wychodziłam zobaczyłam, zaniepokojony wzrok Liama, natomiast reszta chłopaków
nie zwróciła na to najmniejszej uwagi, no może z wyjątkiem Nailla. Wchodząc po
schodach zakręciło mi się w głowie. Zignorowałam to wzięłam torbę z mojego
pokoju i dołączyłam do Louisa, który gdy mnie zobaczył zaczął zakładać buty.
Zrobiłam to samo. Po minucie byliśmy gotowi do wyjścia.
-Idziemy?
-Idziemy-odparłam z entuzjazmem, o dziwo szczerym. Louis
otworzył drzwi ja wyszłam pierwsza, a on za raz za mną.
-Ile tam się gdzieś idzie?- zapytałam
-Jakieś piętnaście minut.
-A tak właściwie to jaką książkę chcesz kupić?
-„Pod kopułą”…-odparł chciał kontynuować, ale mu
przerwałam.
-O to książka Stephena Kinga. Uwielbiam go, a tą książkę
już czytałam, więc mogę śmiało stwierdzić, że nie pożałujesz
-Ale to nie dla mnie- odpowiedział zdezorientowany.
-A to dla kogo??- zapytałam z udawanym dziecięcym głosem.
-Dla mojej dziewczyny- odpowiedział z dumą
-Jak ma na imię?
-Eleonor.
-Ładnie, nawet bardzo ładnie, moja mama się tak nazywała.
-Nazywała? Czyżby …?
- Niestety tak. Pół roku temu był wypadek ona i tata nie
przeżyli- powiedziałam z dziwnym opanowaniem w głosie.
- To już rozumiem dlaczego się tu przeprowadziłaś.
- Czy to ta księgarnia?- zapytałam nagle.
-Tak. Chodźmy do środka-zaproponował.
-To może się rozdzielimy, bo tak będzie szybciej i
spotkamy tutaj - pokazałam na dużą fioletową kanapę na której siedział
strasznie gruby facet wcinający batona.
-Ok. Mi pasuje-uśmiechnął się i pokazał kciuk do góry, po
czym się odwróciliśmy i poszliśmy w zupełnie inne strony. Z zakupami zeszło mi
piętnaście minut, gdy już doszłam do umówionego miejsca spotkania spostrzegłam,
że kanapę zasłania mi stado dziewczyn. Miałam już odejść i stanąć w innym
widocznym miejscu, ale potem przypomniało mi się, że przecież Louise jest
sławny, a to pewnie jakieś fanki. Podeszłam bliżej by się upewnić. Miałam
rację. Lou stał otoczony stadem fanek i co tu zrobić w takiej sytuacji….
Zaczęłam się przepychać przez te dziewczyny. Jedna była tak oburzona moim
zachowaniem, że dostałam łokciem w brzuch, inna zaczęła ciągnąć mnie za włosy.
Bądź co bądź w końcu stanęłam przed Louisem.
-I co robimy- bardziej zasapałam, niż zapytałam. On
popatrzyła tylko na mnie i nie wiele mówiąc złapał mnie za rękę i zaczęliśmy
biec. One za nami. Na szczęście nie były aż tak zdesperowane i po jakiś ośmiu
minutach nie było po nich śladu, a my zatrzymaliśmy się, by odpocząć.
-Co to było?- spytałam
-Druga strona medalu?- odparł
- Tak jest zawsze ?
-Niestety tak?- mówił dalej dysząc, podobnie jak ja.
-Dom!!! Nareszcie-wpadłam do niego ledwo oddychając i
niewiele myśląc nalałam sobie tego samego soku co piłam przed wyjściem.
-Co ci jest -spytał Zayan
-Fanki Louisa mnie zaatakowały- odparłam z przerażeniem w
głosie. Nagle usłyszałam śmiech chłopaków z salonu i w momencie gdy spojrzałam
na Zayna zauważyłam że także ma ubaw po pachy. Nagle wszyscy weszli do kuchni.
-Śmieszy was to, dlatego że to nie wy dostaliście z łokcia
i nie straciliście garści włosów.
-To brzmi jak lekkie przegięcie- stwierdził Harry
-Lekkie? – zapytałam-One się zachowywały jak opętane, jak
by je dopiero co z kladki wypuścili.
-Przepraszam cię za nie- powiedział Louise
-To nie twoja winna, ale nigdy nigdzie z tobą już nie
pójdę. Zresztą z żadnym z was- byłam bardzo przekonana do tego co mówiłam
-Zazwyczaj jest normalnie czasem tylko coś im odwala-
usprawiedliwiał je Liam.
- Co kupiłeś Elenor Louis?- zapytał Naill
- Książkę tą którą chciał- odpowiedział pokazując im nową
zdobycz.
-A ty co kupujesz swojej kochanej Danielle- zapytał Harry
przedrzeźniając akcent Nailla. I właśnie w tym momencie moje serce się
zatrzymało. Liam miał dziewczynę. Upuściłam szklankę z powodu szoku. Wszyscy
skierowali wzrok na mnie, a ja szybko to sprzątnęłam.
-Planuję romantyczną kolację w Paryżu. To na pewno ją
uszczęśliwi- kontynuował. Ją może tak, ale mnie na pewno nie.
Kolejny rozdział za mną ;) my się zbytnio nie podoba, ale sami oceńcie.
Z góry dziękuję za komentarze... ;))) xoxo !
<3 <3 <3
fajne ; *
OdpowiedzUsuń