sobota, 4 lutego 2012

Szok !!

IV
 
Gdy się obudziłam była jedenasta czterdzieści siedem. Czyli wcześnie jak na mnie. Niestety ze snu nie wybudziłam się sama, zrobiłam to melodia dochodząca z innego pokoju, jak się bardziej wsłuchałam to zauważyłam, że jest to Lazy Song w wykonaniu Liama. Gdyby nie był taki słodki zabiłabym go. Niestety byłam już zbyt pobudzona, by kontynuować spanie. Poleżałam jeszcze pięć minut i wstałam. Po czym skierowałam się do łazienki, na poranną toaletę. Gdy już doprowadziłam się do ładu, otworzyłam szafę i chciałam się w coś ubrać. Zazwyczaj po domu chodzę w byle czym, czasami te ubrania są brudne i śmierdzą, lecz tym razem nie mogłam założyć byle czego. Wiedziałam też, że nie mogę się za bardzo wylansować, bo chłopaki pomyślą, że to dla nich. W sumie to tak było, ale oni nie muszą wiedzieć wszystkiego. Więc zdecydowałam, że założę grube beżowe leginsy do tego długą luźną białą bluzkę z świecącym czerwonym napisem I love weekends. Tym razem rozpuściłam swoje długie brązowe włosy. Nawet je trochę wyprostowałam, mimo iż były już wystarczająco proste, ale zawsze dodawało to trochę blasku. Przejrzałam się jeszcze raz w lustrze, stwierdzając, iż wyglądam tak na trzy z plusem wyszłam z dużym uśmiechem z pokoju na korytarz, gdzie akurat stał Harry.
-Co taki zaspany?- spytałam
-Liam mnie obudził… znowu. Gdybym tak bardzo go nie kochał zabił bym go- odpowiedział śmiejąc się.
-Witaj w klubie…znaczy- zrobiłam się cała czerwona- z tą pierwszą częścią- dodałam szybko i  zeszłam na dół do kuchni, by nie musieć oglądać jego reakcji na to co palnęłam. Przed wejściem do kuchni było lusterko przejrzałam się w nim w celu sprawdzenia, czy bardzo jestem czerwona, na szczęście w ogóle nie byłam.
- Hej chłopaki- rzuciłam na powitanie.
- Jak ci się spało- zapytał Zayan. W tym momencie spojrzałam na Liama.
- Jeśli chcesz się cieszyć jeszcze przez wiele lat swoją gitarą to radzę ci: daruj sobie takie poranne grywanie- powiedziałam niby serio
-Popieram- powiedział Harry wchodzący do kuchni
-Czyżbyś mi groziła?- zapytał z uroczym uśmieszkiem Liam
-Ja nie grożę ludziom, bo to jest karalne, ja ich tylko ostrzegam- zripostowałam
- No dobrze, może zastosuję się do twoich rad.
- Miejmy nadzieję. Dzwonił Paweł?
- Tak- powiedział Louise- pozdrawiał cię i was też. Kazał ci powiedzieć, żebyś do końca tygodnia kupiła sobie książki do szkoły, bo później już może nie być.
- O nie jeszcze tylko dwa tygodnie wolności- dodałam z wielkim rozżaleniem
-Dla kogo dwa dla tego dwa- powiedział zaczepnie Naill
- Teraz to foch, nie odzywam się do ciebie- mówiąc to wygięłam usta w uroczy dzióbek
-Właśnie planowałem wybrać się dzisiaj do księgarni więc jeśli chcesz możesz pójść ze mną- zaproponował Lou.
-Ok. To o której idziemy?
-Planowałem teraz, więc zjedz i możemy iść.
- Właściwie to możemy iść, nie jestem głodna- powiedziałam nalewając sobie soku z czarnej porzeczki.
-Jak można nie być głodnym?- pomyślał głośno Naill. Zignorowałam go
-Jesteś pewna, bo mogę poczekać- zaproponował z troską Louise
-Spoko nic mi nie będzie. Pójdę tylko po torbę.- gdy wychodziłam zobaczyłam, zaniepokojony wzrok Liama, natomiast reszta chłopaków nie zwróciła na to najmniejszej uwagi, no może z wyjątkiem Nailla. Wchodząc po schodach zakręciło mi się w głowie. Zignorowałam to wzięłam torbę z mojego pokoju i dołączyłam do Louisa, który gdy mnie zobaczył zaczął zakładać buty. Zrobiłam to samo. Po minucie byliśmy gotowi do wyjścia.
-Idziemy?
-Idziemy-odparłam z entuzjazmem, o dziwo szczerym. Louis otworzył drzwi ja wyszłam pierwsza, a on za raz za mną.
-Ile tam się gdzieś idzie?- zapytałam
-Jakieś piętnaście minut.
-A tak właściwie to jaką książkę chcesz kupić?
-„Pod kopułą”…-odparł chciał kontynuować, ale mu przerwałam.
-O to książka Stephena Kinga. Uwielbiam go, a tą książkę już czytałam, więc mogę śmiało stwierdzić, że nie pożałujesz
-Ale to nie dla mnie- odpowiedział zdezorientowany.
-A to dla kogo??- zapytałam z udawanym dziecięcym głosem.
-Dla mojej dziewczyny- odpowiedział z dumą
-Jak ma na imię?
-Eleonor.
-Ładnie, nawet bardzo ładnie, moja mama się tak nazywała.
-Nazywała? Czyżby …?
- Niestety tak. Pół roku temu był wypadek ona i tata nie przeżyli- powiedziałam z dziwnym opanowaniem w głosie.
- To już rozumiem dlaczego się tu przeprowadziłaś.
- Czy to ta księgarnia?- zapytałam nagle.
-Tak. Chodźmy do środka-zaproponował.
-To może się rozdzielimy, bo tak będzie szybciej i spotkamy tutaj - pokazałam na dużą fioletową kanapę na której siedział strasznie gruby facet wcinający batona.
-Ok. Mi pasuje-uśmiechnął się i pokazał kciuk do góry, po czym się odwróciliśmy i poszliśmy w zupełnie inne strony. Z zakupami zeszło mi piętnaście minut, gdy już doszłam do umówionego miejsca spotkania spostrzegłam, że kanapę zasłania mi stado dziewczyn. Miałam już odejść i stanąć w innym widocznym miejscu, ale potem przypomniało mi się, że przecież Louise jest sławny, a to pewnie jakieś fanki. Podeszłam bliżej by się upewnić. Miałam rację. Lou stał otoczony stadem fanek i co tu zrobić w takiej sytuacji…. Zaczęłam się przepychać przez te dziewczyny. Jedna była tak oburzona moim zachowaniem, że dostałam łokciem w brzuch, inna zaczęła ciągnąć mnie za włosy. Bądź co bądź w końcu stanęłam przed Louisem.
-I co robimy- bardziej zasapałam, niż zapytałam. On popatrzyła tylko na mnie i nie wiele mówiąc złapał mnie za rękę i zaczęliśmy biec. One za nami. Na szczęście nie były aż tak zdesperowane i po jakiś ośmiu minutach nie było po nich śladu, a my zatrzymaliśmy się, by odpocząć.
-Co to było?- spytałam
-Druga strona medalu?- odparł
- Tak jest zawsze ?
-Niestety tak?- mówił dalej dysząc, podobnie jak ja.
-Dom!!! Nareszcie-wpadłam do niego ledwo oddychając i niewiele myśląc nalałam sobie tego samego soku co piłam przed wyjściem.
-Co ci jest -spytał Zayan
-Fanki Louisa mnie zaatakowały- odparłam z przerażeniem w głosie. Nagle usłyszałam śmiech chłopaków z salonu i w momencie gdy spojrzałam na Zayna zauważyłam że także ma ubaw po pachy. Nagle wszyscy weszli do kuchni.
-Śmieszy was to, dlatego że to nie wy dostaliście z łokcia i nie straciliście garści włosów.
-To brzmi jak lekkie przegięcie- stwierdził Harry
-Lekkie? – zapytałam-One się zachowywały jak opętane, jak by je dopiero co z kladki wypuścili.
-Przepraszam cię za nie- powiedział Louise
-To nie twoja winna, ale nigdy nigdzie z tobą już nie pójdę. Zresztą z żadnym z was- byłam bardzo przekonana do tego co mówiłam
-Zazwyczaj jest normalnie czasem tylko coś im odwala- usprawiedliwiał je Liam.
- Co kupiłeś Elenor Louis?- zapytał Naill
- Książkę tą którą chciał- odpowiedział pokazując im nową zdobycz.
-A ty co kupujesz swojej kochanej Danielle- zapytał Harry przedrzeźniając akcent Nailla. I właśnie w tym momencie moje serce się zatrzymało. Liam miał dziewczynę. Upuściłam szklankę z powodu szoku. Wszyscy skierowali wzrok na mnie, a ja szybko to sprzątnęłam.
-Planuję romantyczną kolację w Paryżu. To na pewno ją uszczęśliwi- kontynuował. Ją może tak, ale mnie na pewno nie.  
________________________________________________________________
Kolejny rozdział za mną ;) my się zbytnio nie podoba, ale sami oceńcie.  
Z góry dziękuję za komentarze... ;)))  xoxo !
<3 <3 <3

1 komentarz: