wtorek, 7 lutego 2012

Rozdział 7

VII

Gdy doszliśmy do kina mieliśmy jeszcze pół godziny do seansu. Zayn poszedł kupić bilety, a Niall jedzenie. Ja z resztą chłopaków zasiedliśmy na kanapie położonej na uboczu, żeby nie rzucać się w oczy. Najpierw usiadł Harry potem ja obok mnie Liam, a na końcu Louis. Bardzo miło się nam rozmawiało. Dopóki Liamowi nie zadzwonił telefon. Okazało się, że to stęskniona Danielle. Wstał i odszedł gdzieś na bok, by z nią porozmawiać, a ja poczułam dziwne uczucie w brzuchu, coś jakby zazdrość. Byłam zła na siebie, że interesuje mnie zajęty chłopak. To było nie moralne, tym bardziej, że Liam nigdy, by nie rzucił Danielle Peazer dla mnie.
-Gdzie Liam?- zapytał znienacka Zayn.
-Poszedł rozmawiać, ze swoją ukochaną- powiedział Harry, a ja znowu poczułam to uczucie w brzuchu.
-Mamy już jedzenie- powiedział ucieszony Niall i położył na stoliku przed nami dwa popcorny , orzeszki w czekoladzie i żelki.   
-Chyba kpisz, że my to wszystko zjemy?- powiedziałam rozbawiona tą sytuacją
- Jak nie dacie rady, to ja wam pomogę- mrugnął do mnie zalotnie. Nagle zobaczyłam jak Liam wraca ze smutną miną.
-Co jest stary?- zapytał Louis
-Danielle odwołała jutrzejszą randkę- gdy to usłyszałam z cudem udało mi się powstrzymać kąciki ust przed mimowolny wykręcaniem się do góry.
-Przykro mi wiem jak ci na tym zależało. Mogę zagadać do Ellenor i przełożyć to na taki termin, żeby i wam też pasowało.
-Nie o to chodzi- odpowiedział cicho Liam, a ja się modliłam w myślach, żeby powiedział, że z nim zerwała.
-A o co?- zapytałam , cudem powstrzymując moje podekscytowanie
- Danielle prosiła, żebyśmy zrobili sobie przerwę.- i w tym momencie zaczęłam wyobrażać sobie jak tańczę taniec szczęścia.
-Przykro mi stary- zaczęli pocieszać go chłopaki. Ja też się przyłączyłam, żeby nie było.
-Ej chłopaki! Już można wchodzić- spostrzegłam. Skierowaliśmy się ku sali . Film trwał pół godziny i bardzo przyjemny, choć przy takiej euforii w jakiej byłam nawet Katyń byłby przyjemny. Co mnie trochę przerażało, bo mój przyjaciel cierpiał, a ja się cieszyłam. Swoja drogą głupia ta jego dziewczyna. Jak można nie docenić takiego chłopaka jak Liam.
- To gdzie teraz idziemy- zapytał Louis
-Do domu- odparł Liam
-O nie!!- nie zgodziłam się- Jedyne czego ci teraz potrzeba to siedzieć samemu w pokoju i się nad sobą rozczulać.
-Mądrze gada, polać jej- powiedział Harry i poklepał mnie po plecach.
-Chodźmy do cukierni- krzyknął Niall
-No nie wiem- zatrzymałam- się dużo już dziś zjedliśmy.
- Nie chcesz chyba odmówić blondasowi jedzenia- powiedział Harry i pociągnął mnie za ramię.
-Oczywiście, że nie. Możemy iść- powiedziałam
- No niech wam będzie- stwierdził Liam. Przeszliśmy jeszcze dwie przecznice i byliśmy w cukierni. Zamówiłam jednego paczka i kawę. Harry zamówił także jednego paczka ale także 3 gałki lodów, Zayn rurkę z bitą śmietaną i bezę, Liam wuzetkę, Louis bezę i paczka, a Niall 3 gałki lodów , jednego pączka , kawę, bezę. Ponieważ w cukierni było bardzo przyjemnie trochę się zasiedzieliśmy i spędziliśmy tam półtorej godziny, głownie na wygłupach , które miały na celu pocieszenia Liama.
- To co idziemy już- zapytał Zayn
-No chyba tak, bo ile można tu siedzieć- stwierdziłam
-Kierunek dom?- zapytał Harry
-No raczej- powiedział Liam, który był chyba w lepszym nastroju. W domu znaleźliśmy się jakieś dwadzieścia minut później. Jak wróciliśmy dochodziła godzina dziewiętnastą. Chłopaki poszli do salonu, a ja zamierzałam iść na górę, ale w połowie mojej drogi po schodach usłyszałam cieszących się chłopaków, więc poszłam zobaczyć o co chodzi.
-Z czego macie taki zaciesz ?- spytałam
-Telewizor dział- wykrzyczał mi w dosłownie jakieś dwadzieścia cm. przed twarzą Louis.
-Wow! Sadząc po tym jak się zachowujecie musieliście go długo nie mieć-
- Trzy tygodnie- powiedział z pełną powagą Harry
- To długo- stwierdziłam
-To wieczność- zripostował Niall
-Ciszcie się dzieci, a ja idę się kąpać. Jak powiedziałam tak zrobiłam. Po wyjściu z prysznica zważyłam się. 47,9 kg. Ponieważ nikt na mnie nie patrzył zaczęłam tańczyć mój taniec szczęścia. A wyglądał on jak połączenie makareny,i kaczuszek no i może jeszcze czegoś, ale nie da się tego opisać słowami, przebrałam się w piżamę i zeszłam na dół.Chłopaki oglądali mecz, więc nie chciałam im przeszkadzać, więc poszłam do kuchni ku mojemu zdziwieniu był w niej Liam.
- Co jest?- zapytałam jak bym nie wiedziała.
-A jak myślisz?- zripostował.
-Chciałabym cię pocieszyć, ale nie jestem w tym dobra, ale możemy pomilczeć- zaproponowałam. Pokiwał głową na „tak” . Siedzieliśmy w milczeniu przez pół godziny.
-Jak przeżyłaś śmierć rodziców?- zapytał  znienacka.
- Chyba nie zamierzasz porównywać tych dwóch spraw do siebie?
-Przepraszam , ale chodziło mi o to , że Danielle była dla mnie najważniejsza pewnie tak samo jak dla ciebie twoi rodzice.- w sumie to go rozumiem.
-No wiesz na początku było bardzo ciężko. Całymi dniami leżałam w łóżku i nic innego nie robiłam, aż pewnego dnia uświadomiłam sobie, że straciłam zbyt dużo czasu na rozpamiętywaniu tego , co było i że to mi na pewno w niczym nie pomoże , dlatego zmusiłam się do wstania z łóżka. Stanęłam wtedy przed lustrem i wymusiłam na swojej twarzy najszczerszy uśmiech jaki tylko mogłam. Robiłam tak za każdym razem, gdy myślałam o rodzicach. Wmawiałam sobie, że życie jest piękne, że zawsze mogło być gorzej, aż w końcu w to uwierzyłam. I wierzę do tej pory i spoliczkuję każdą osobę, która powie inaczej.
- Długo czasu trwało zanim życie wróciło do normy?- zadał kolejne pytanie
- Moje życie ciągle wraca do normy z tym , że ja już nigdy nie przytule się do moich rodziców nie powiem im, że ich kocham, a ty ciągle  możesz powiedzieć to Danielle. Ona ciągle jest osiągalna. Nie zapominaj o tym.
- Kłamałaś.- powiedział nagle
-Co?- spytałam zdezorientowana
- No kłamałaś mówiąc, ze nie umiesz pocieszać.- powiedział całkiem poważnie.
-Wiesz nie powiedziałam ci jeszcze wszystkiego. Na moje depresyjne problemy zawsze pomagają mi naleśniki z nutella. Chcesz? Mogę ci zrobić.
-Chcę – zaśmiał się. A ja wstałam i podeszłam do blatu kuchennego wyciągnęłam wszystkie potrzebne składniki zaczęłam robić ciasto. Jak już było gotowe , zaczęłam wylewać je na patelnie. Patrząc od czasu do czasu na Liama.
-Czy ja czuję naleśniki- krzyknął Niall z salonu.
-Tak Sherloocku. Chcesz?
-Pytanie. Pięć poproszę- odparł.
- A wy chłopaki chcecie- zapytałam się reszty.
-Nie, dzięki jesteśmy przepełnieni , po tej cukierni.- odkrzyknęli jednogłośnie. Kiedy zrobiłam naleśniki pogadałam jeszcze pół godzinki z Liamem i Niellem , którzy pałaszowali moje naleśniki, po czym spostrzegłam, ze dochodzi już dwudziesta trzecia. Powiedziałam chłopakom, ze jestem zmęczona pójdę już spać. Tak naprawdę to skłamałam. Gdy znalazłam się w pokoju skuliłam się w koncie i zaczęłam płakać. Znowu czułam się sama, opuszczona wręcz zdradzona. Wszystkie te uczucia powróciły. To całe niezrozumienie sytuacji, która przytrafiła się moim rodzicom. Pretensję do całego świata. Na samym końcu wyrzuty sumienia, że mogłam być lepszą córką. Po półtorej godzinie użalania się nad sobą stanęłam przed lustrem w łazience i wymusiłam wielki szczery uśmiech. Zaczęłam sobie wmawiać, że życie jest piękne i takie tam . Czułam się jak w obłędzie. Wyszłam stamtąd i poszłam prosto do łóżka. Zasnęłam jak niemowlę.  
 _________________________________________________________

OK:) Kolejny rozdział. Napiszcie co sądzicie i jakie są wasze odczucia i jeżeli macie jakieś pomysły to śmiało możecie także zostawiać je w komentarzach xDD 
P.S przepraszam za błędy.
   

4 komentarze:

  1. Super
    Zapraszam do komentowania mojego bloga

    OdpowiedzUsuń
  2. świetnie :) kiedy następny rozdział nie mogę się już doczekać, mam nadzieję że jeszcze dziś dodasz ; d

    OdpowiedzUsuń
  3. świetne! Czekam na następny :D

    OdpowiedzUsuń