XI
Zdaje ci się- odparł loczek , szeroko się
uśmiechając.- Gdzie Paweł? Muszę z nim o czymś porozmawiać- skierował to
pytanie oczywiście tylko do Lou, bo przecież od wczoraj ja byłam jego
śmiertelnym wrogiem.
-Wyjechał w sprawach biznesowych, wróci za dwa
tygodnie.- odparł Louis
-Świetnie akurat teraz musiał wyjechać.
-A czego od niego chcesz- zapytał Lou
- Nieważne, dowiesz się w swoim czasie.-
odpowiedział tajemniczo Hazza. Po czym odwrócił się w kierunku lodówki i zaczął
robić sobie śniadanie.
-To jak jutro do szkoły- powiedział Lou , przy czym
walnął mnie łokciem w ramię.
-No niestety – odparłam z udawanym śmiechem.
-Stresujesz się? W końcu to nowe otoczenie, nowi
ludzie i w ogóle.
- Nie, nie stresuję się. Nie mam czasu na głupoty. Obecnie mam inne problemy.- powiedziałam
, wyraźnie akcentując dwa ostatnie słowa.
-Jakie inne problemy?- zapytał zaintrygowany Lou
-O proszę jaki ciekawski.- zaśmiałam się.
-Jak nie chcesz to nie mów. Wszyscy mają przede
mną tajemnice, to wręcz irytujące!- powiedział Lou z akcentem Irlandczyka i
wyszedł udając, że się obraził. Stało się, byłam sam na sam w kuchni z
Haroldem. Spełnienie marzeń. Harry odwrócił się do mnie i wbił we mnie groźne
spojrzenie.
-Harry- wyszeptałam- wiem, że mnie nienawidzisz i
ci się nie dziwię, ale proszę zrozum mnie- powiedziałam cicho, żeby przez
przypadek Louis nie usłyszał. Hazza nic nie odpowiedział, posłał mi kolejne
zabójcze spojrzenie i wyszedł z kuchni, a mi napłynęły łzy do oczu. W tym
momencie do kuchni weszła reszta chłopaków, głośno się śmiejąc i opowiadając
sobie jakąś śmieszną sytuacje z wczorajszych zakupów.
-Co tam ?- zapytał Liam siadając kolo mnie. Natychmiast
odwróciłam głowę przeciwną stronę, zamrugałam parę razy oczami, żeby pozbyć się
łez po czym się do niego odwróciłam.
-Wszystko w porządeczku, a wy co tacy weseli?- zapytałam
sztucznie się szczerząc.
-Opowiedzielibyśmy ci , ale dziewczyna tego nie
zrozumie- stwierdził Niall , puszczając mi oko.
-Świetnie , w takim razie idę zrobić sobie
naleśnika.- Zaakcentowałam mocno przed ostatnie słowo.
-No skoro tak chcesz pogrywać, to ci opowiem, ale tylko
wtedy, gdy mi też zrobisz- stwierdził Niall.
- No dobrze- powiedziałam, po czym zaczęłam robić
naleśniki, a chłopaki opowiadali mi tą przezabawną historię, której faktycznie
nie zrozumiałam.
-Miałeś rację , nie rozumiem – zaśmiałam się ,
podając naleśniki na marmurowy blat. W tym momencie do pokoju wszedł Harry
-Naleśniki! Lubię to.- stwierdził, po czym usiadł
na moim miejscu i zaczął jeść moje naleśniki.
-Harry, te naleśniki jak i miejsce są zarezerwowane
dla kogoś innego- powiedział Zayn
- Spoko niech je- i się udławi dodałam w myślach-
idę wziąć prysznic- dodałam po czym wyszłam. Kiedy weszłam, do pokoju osunęłam
się na ziemię i zaczęłam płakać. Czułam się okropnie. Bardzo zależało mi na przyjaźni
z Harrym. On jest naprawdę niesamowitą osobą, ale oczywiście wszystko musiałam zepsuć,
a on do tego niczego nie ułatwia. Popłakałam sobie przez jakieś dziesięć minut
i poszłam wziąć prysznic. Gdy wyszłam z łazienki zobaczyłam, że na łóżku leży
Zayn. Od razu przypomniała mi się sytuacja z wczoraj z Harrym w rolo głównej.
-Co jest Zayn ?
-Zastanawiam się co jest między tobą, a Harrym. Ty
mi powiesz, czy mam to wyciągać od
niego. A uprzedzam on lubi podkolorowywać fakty.
-To, że on to lubi to wiem - stwierdziłam.
-Co się wczoraj stało ,kiedy nas nie było?- drążył
temat.
-Nic takiego, naprawdę. Drobnostka- uśmiechnęłam
się.
-Może i bym ci uwierzył, gdyby nie to , że tak
dobrze go znam i wiem , że Harry nie obraża się o drobnostki.- w tym momencie
wstał z łóżka i podszedł do mnie. Stanął naprzeciwko mnie i spojrzał mi prosto
w oczy.
- To jak powiesz mi, czy nie?- zapytał się
przybliżając się do mnie.
-Wybacz, ale nie mogę. Proszę nie idź z tym do
Harrego- powiedziałam błagalnym głosem
-Spoko już u niego byłem i też nic mi nie chciał
powiedzieć. Skłamałem, ale jak będziesz chciała o tym z kimś pogadać to wiesz,
gdzie mnie szukać.
-Dzięki, jesteś dobrym przyjacielem.- dodałam ze
szczerym, lecz ledwo widocznym uśmiechem. Zayn wyszedł z pokoju , a ja
odetchnęłam z ulgą. Nagle zadzwonił telefon. Okazało się, że to Toby.
-Halo
-Hej ! Masz czas? Bo chciałbym, żebyś poszła ze
mną na zakupy.
- Bardzo chętnie wyrwę się z tego domu wariatów. To
za ile?
-Dwadzieścia minut?
-Ok.- rozłączyłam się.
Poszłam do łazienki nałożyłam na siebie lekki
makijaż , potem szukałam w szafie jakiś normalnych ciuchów. Zdecydowałam się na
krótki dżinsowe spodenki z angielską flagą do tego luzny biały T-shirt z
napisem „I love Nutella”. Do tego
założyłam czarne trampki przed kostkę, niebieski zegarek. Zeszłam na dół.
-Chłopaki jak by co to ja wychodzę.
-A gdzie?- zapytał Liam z udawaną troską.
- Na zakupy tatusiu- odparłam śmiejąc się
-No dobrze w takim razie masz moje błogosławieństwo.
Przed domem czekał na mnie Toby. Zakupy zajęły nam
trzy godziny. Zwierzyłam się mojemu przyjacielowi z ostatnich wydarzeń. Od razu
zrobiło mi się lepiej. Do domu wróciłam koło siedemnastej. Zauważyłam, że w
holu stoją tylko buty Liama. Ten fakt bardzo mnie ucieszył, bo to znaczyło, że
nie ma Hazzy.
Zdaje sobie sprawę z tego ,że jest mało ,ale pisałam to na szybko przed szkołą :)
Super, extra, zaje rozdział! Kiedy kolejny?
OdpowiedzUsuńfajnie piszesz *.*<3
OdpowiedzUsuń